Na wszystkich pocztówkach, brelokach, magnesach i innych pamiątkach karmi się turystów chatami z Santany. Kiedyś w takich mieszkano, a teraz pozostało tylko kilka i raczej nie są zamieszkiwane.
Ale... te z Santany to po prostu wyremontowane chatki w których są... sklepiki dla turystów. Żal max.
Jest tam też part tematyczny, który ponoć jest dość spoko, ale nie próbowałyśmy zrezygnowane tym żalem xD
Następnie pojechaliśmy do São Jorge, gdzie miała być urocza latarenka - wg przewodnika.
Największy suchar ever, nie jedźcie tam, bo to maleństwo nawet nie można nazwać latarenką xD
Tego samego dnia odwiedziliśmy jeszcze miejscowość turystyczną São Vicente, która ze względu na zimowy sezon była całkowicie opustoszała. Kupiliśmy kartki i zjadłyśmy tu obiad zgodnie z poleceniem Cirstiny, za 5 euro - jesz ile chcesz!
Aż do oporu jechałyśmy w stronę Porto Moniz zobaczyć klify, ponieważ drogę do tej miejscowości następnego dnia obrałyśmy inną. Droga do Porto Moniz była tak kręta i górzysta, że postanowiłyśmy wrócić przez Escumeadę i Funchal drogą rápida.