Z rana opuściłyśmy nasze lokum w Machico i ruszyłyśmy przez Funchal ponownie do Escumeada, gdzie znajdował się hotel. Przystanęłyśmy na kawę i wifi, a potem dalej w drogę, która była... zamknięta xD
Musieliśmy cofnąć się aż do Ribeira Brava, a później przez Calheta w stronę Rabaçal... droga to była ciekawa! Pod taką górkę i tak wąsko to jeszcze nie jechałyśmy. Samochód nie dawał rady i trzeba było non stop jechać na jedynce... hahaha.
Wreszcie dojechałyśmy gdzieś, gdzie było zimno i chmurzaście. Zaparkowałyśmy w wyznaczonym na to miejscu i poszłyśmy drogą na Rabaçal. W drodze było zimno i wydawało się, że nigdy się nie skończy z górki na asfalcie. Klimat był surowy, wszędzie były kłujące krzaki. W końcu dotarłyśmy do chatki, gdzie zrobiłyśmy przerwę na lunch i pokarmiłyśmy ptaszki.
Droga do 25 Fontes była, ponownie, pełna Niemców. Nawet jak na wąskich szlakach mijaliśmy się z nimi dając im pierszeństwo to nie było słychać "thank you" albo "obrigada/o", tylko zawsze "danke".
Widok na końcu był bardzo ciekawy! 25 fontes to wodospady i oczko wodne pełne skał i skałek. Bardzo mi się to miejsce podobało, tylko, że było tam sporo ludzi i ciężko było zrobić dobre zdjecie. Jestem także niezadowolona tym, jak na fotografiach wyszła woda, ale to zobaczyłam dopiero niestety na komputerze!
Niemniej - warto zobaczyć! Wodospady są super.
Po powrocie w okolice chatki (zmarznięte strasznie) była rpzed nami jeszcze trasa asfaltowa - już nie mogłyśmy wytrzymać. Po powrocie do samochodu owinęłam się w kurtkę, szalik i nie ruszałam się wyczerpana.
Pojechałyśmy drogą na Porto Moniz.