W Madrycie zatrzymałam się u Mateusza. Krzychu został na lotnisku, gdzie czekał na koleżankę.
Poszliśmy spać szybko, strasznie zmęczeni!
Nazajutrz wstałam późno i niemal cały dzień padało! Nie zwiedziłam Madrytu, czekałam tylko na wieczorne spotkanie z Roberem, chłopakiem, którego byłam mentorką, gdy był na erasmusie w Poznaniu.
Przemiło było go zobaczyć. Jest bardzo zajęty, ale rzucił wszystko, żeby się spotkać bo byłam w Madrycie do następnego dnia, taki jest kochany. Nie udało mi się zobaczyć z Victorem, drugim erasmusem z Madrytu, kolegą Robera, bo niestety przyszedł do pubu o wiele za późno, kiedy nas juz tam nie było. Ale zobaczyłam Robera, ogromną flagę Hiszpanii na jakimś placu - można wracać xD Byłam nieco zmęczona podróżowaniem, stęskniłam się za Coimbrą, poza tym wiedziałam, że po tych wszystkich cudach natury z Maroko przeogromny Madryt z ogromem ludzi i budynkami wszędzie nie zwali mnie z nóg ani trochę. Wolę naturę niż zwiedzanie miast.
Do Coimbry wróciłam samochodem z blablacar z sympatycznym Portugalczykiem i Hiszpanką.