No w dwa dni się nie da, zwłaszcza bez auta, ale miałam tylko tyle :)
Mimo deszczu przez cały weekend jestem zachwycona tym rejonem. Park Peneda-Gerês jes jedynym parkiem narodowym Portugalli i znajduje się na północy kraju w dystrykcie Braga. Park podzielony jest na 3 strefy: niskiej, średniej i całkowitej ochrony terenu, w tym na tę z protekcją całkowitą dostać się można jedynie z papierkami na to zezwalającymi, które uzyskać można w Bradze, a pod jakimi warunkami to nie wiem. Dowiedziałam się o tym na miejscu dopiero.
Główną miejscowością w obszarze, gdzie pojachałyśmy było Gerês, a dokładniej Campo do Gerês. Miejscowość jest rozwalona na kilka części, przez co trudno dostać się jednej do drugiej bez auta, np. miasto było oddalone z 3km od schroniska, gdzie się zatrzymałyśmy i oczywiście nie ma autobusów ;) Ludzie są za to dość mili i pomocni i widoki oczywiście cudowne.
Czas spędzać można w aktywny sposób (głównie), np. na ścieżkach po parku o różnej trudności. Ze względu na ograniczony czas wybrałyśmy w sobotę Trilho de Ãguia Sarilhão nad jeziorem Vilarinho das Furnas, a w niedziele kawałek tą samą ścieżką i dalej do wodospadów, do doliny międzydwoma rejonami całkowitej ochrony. Nie dotarłyśmy tam, bo w niedzielę były do Bragi tylko dwa powrotne autobusy, przez co czas był mocno ograniczony.
Na koniec ścieżki zeszłyśmy do doliny z ogromem kamieni, rzeczką i najczystszą wodą, jaką widziałam. Czułam się jak w Kanadziej, brakowało jedynie pluskających łososi i niedźwiedzi... na szczęście. To było urocze miejsce na lunch!
Powrót z dolinki był nieco utrudniony przez strome skały, ale dałyśmy radę.
Muszę do parku wrócić, bo widziałam tak mało! A warto, nie wiedziałam, że takie widoki można spotkać w Portugalii...