Drugi raz błąd popełniony

Niemal przy samej granicy leży małe miasteczko - Menton. To tam znaleźliśmy ciekawe pole namiotowe, do tego w dobrej cenie! Postanowiliśmy jednak, że to trochę za daleko od Monako, które chcieliśmy zwiedzić jako pierwsze na ziemi francuskiej. Więc jak głupki pojechaliśmy dalej, a było już około 20. Na atlasie były jakieś pola zaznaczone w pobliżu Monako i kilka w pobliżu Nice. Stawialiśmy na szczęście - Monako. Jednak kto by pomyślał, że tam nie ma za bardzo warunków na pola namiotowe, wszystko jest ściśnięte, odgrodzone górami i morzem.
Bezsilni zatrzymaliśmy się w mieście na stacji benzynowej. Kolega podszedł do taksówkarza jeżdżącego mercedesem pytając o pola namiotowe w Monako. On był niesamowicie chętny do pomocy, w dodatku świetnie znał angielski. Narysował nam mapkę, którą mamy się kierować, ale dopiero od momentu, jak nas opuści - wsiadł w auto i kazał jechać za sobą. W momencie jak pomacha ręką przez okno mamy skręcić w lewo i kierować się według mapki. Czy to nie wspaniałe? :)
Zachwyceni zachowaniem monakijskiego taksówkarza od razu poprawiły nam się humory. Jesteśmy uratowani! Taksówkarz macha ręką, skręcamy, machamy w podzięce. Droga według mapki okazała się trasą po górach, jakieś osiedle domków jednorodzinnych na skałach. Straciliśmy już rachubę gdzie jechać dalej, mapka się kończyła, a pola nie było widać. Zatrzymaliśmy się gdzieś. Było pół do 9, czas uciekał, a my bez pola. Znowu. Rozglądaliśmy się po tym terenie, ale nic nie ma.
Nagle zatrzymuje się samochód i kobieta mówi do nas, że słyszała na stacji benzynowej rozmowę z taksówkarzem i czy się zgubiliśmy, żeby jechać za nimi, oni nam pokażą gdzie jechać dalej. Znowu ogromne zdziwienie, jedziemy za nimi. Pomachali ręką jakby sygnalizując nam, że można się zatrzymać, bo to tu. Jednak tam nic nie było >.< Był tylko hotel. W hotelu powiedziano nam, że to pole już nie istnieje...

Komentarze (1)