Przed 22, a my nie mamy gdzie spać ! ! Pojawiła się myśl: wracajcie do Menton. Jednak to było daleko!
Według atlasu najbliższe pole jest za Nice. Próbować? Nie mamy wyjścia.
W Nice byliśmy już późno, jednak los tak chciał, że zauważyliśmy drogowskaz na camping. Walcząc z czasem dojechaliśmy do miejscowości Cagnes-sur-Mer. I natrafiliśmy na jakąś długą drogę, gdzie niby miał być camping. Jedziemy, jedziemy i nic. Po drodze był tylko camping dla camperów... przy którym stał młody Francuz. Zatrzymaliśmy się przy nim, rozmawiał przez telefon, ale nawet go nie prosząc, podszedł do nas i odłożył od ucha słuchawkę. Jeden z kolegów zaczął go pytać po francusku, gdzie jest pole, a ten od razu przeszedł na angielski i nam pomógł. Powiedział, że jadąc 2 km prosto znajdziemy rodzinne pole namiotowe.
Znaleźliśmy :))
Ale przed bramą była tabliczka informująca o tym, że wszystkie miejsca są zajęte. Wjechaliśmy mimo to. Kolega, który potrafił mówić po francusku wyskoczył z auta w poszukiwaniu właściciela, a ja wraz z nim. Właściciel okazał się młodym ojcem i mężem, jednak powiedział, że niestety, nie ma miejsca.
- Ale jeden mały namiot, prosimy...
Ostatecznie znalazł dla nas miejsce, gdzie za murkiem były kubły na śmieci ;p ale obiecywał, że jak będziemy chcieli zostać dłużej, to spokojnie coś lepszego znajdzie. Od razu wzięliśmy to tymczasowe rozwiązanie gorąco dziękując. Co za ulga... poza tym pole było jeszcze tańsze od tego w Menton, były tam czyste łazienki i prysznice, basen i przemili ludzie.
Tego samego wieczora para Francuzów widząc naszą rejestrację zaśpiewali do nas "Polska biało-czerwoni" :D Powiedzieli, że byli w Polsce na Euro. To nie ostatnie miłe przyjęcie Polaczków, jakie na nas spłynęło :)