Miejsce, które wytypował pan Francuz niestety nie przyniosło skutku. Po godzinie zerowego ruchu ulicznego stwierdziliśmy, że trzeba iść dalej.
Weszliśmy w jakąś strefę rpzemysłową przy ekspresówce. Trochę się stresowałam, bo okolica była słabo oświetlona, była pusta i wyglądała na niebezpieczną. Na gpsie zobaczyliśmy, że niedaleko, idąc ekspresówką, leży stacja benzynowa. Ponoć łatwiej złapać stopa zagadując do kierowców jak tankują niż palcem lub kartką stojąc na ulicy. Przeszliśmy około kilometra bardzo niebezpieczną drogą w rowie. Było ciemno i niebezpiecznie przez samochody. Jakby moja mama się dowiedziała, co robiłam to by mnie chyba zamknęła w domu na zawsze xD
Doszliśmy do stacji, ale ruch na niej był dość słaby. Kilka osób zapytanych odmówiło, mówili, że jadą do Albufeira, a nie do Faro.
W końcu podjechał jakiś autobus, pusty. Spytaliśmy kierowcy czy nas podrzuci do Faro. Był Polakiem, który o 15 lat mieszka na południu Pt. Po polsku już prawie zapomniał xD Jechał też do Albufeira, więc nie mógł nam pomóc.
Potem okazało się, że za kilka minut zamykają tę stację, więc pan kierowca autobusu powiedział, że może nas podrzucić na bardziej ruchliwe skrzyżowanie, tam mamy większe szanse.
Podziękowaliśmy i stanęliśmy w dogodnym miejscu.
Robiło się mega zimno i nikt się nawet nie zatrzymał ani razu. Żartowaliśmy, że jest to Far'o'way! Po 4 godzinach straciliśmy nadzieję i wtedy zatrzymał się mały samochodzik, który podwiózł nas na stację bezynową w Faro. Podziękowaliśmy i kombinowaliśmy dalej.