W Faro chcieliśmy znaleźć postój dla tirów, jednak pani na stacji nie do końca wiedziała o co mi chodzi. Wskazała nam jedynie parking w centrum, co nie było zbyt dobrym rozwiązaniem. Na gpsie sprawdziliśmy, że na Hiszpanię są dwie drogi:
- autostrada
- droga ekspresowa
Postanowilismy skierować się na autostradę i tam po drodze łapać stopa. Nie było to jednak łatwe o 3 w nocy. Wędrowaliśmy drogą 5 kilometrów w stronę stacji benzynowych w nadziei, że jak je otworzą to zagadamy kogoś o podwózkę.
Zmarznięci i zrezygnowani spaliśmy na ławce nie więcej niż godzinę i wciąż było za wcześnie. O 6 jeszcze nie było wschodu słońca. Zaczęły jeździć pierwsze tiry, więc staneliśmy na drodze i machaliśmy palcami.
Zatrzymał się pan, który nie jechał na autostradę, ale chciał nas podwieźć w lepsze miejsce. Wytłumaczyłam, że chcemy podwózkę do poprzedniej stacji benzynowej. Jednak on skręcił w zupełnie innym kierunku. Wyglądał dość ekscentrycznie i dużo mówił, nic nie rozumiałam i zaczęłam się denerwować. Potem okazało się, że chciał nam pokazać wylotówkę na autostradę bardziej ruchliwą, przy której też była stacja benzynowa. Podziękowaliśmy, napisaliśmy na kartonie destynację i czekaliśmy.
Jakby tego było mało, złapał nas deszcz -.- Poza wyczerpaniem i głodem, czyliśmy jeszcze wszędzie mokro. Zdenerwowałam się, wzięłam kartkę i długopis i poprosiłam pana na stacji o informacje na temat autobusów do Sevilli. Niezbyt miły udzielił info, musieliśmy jedynie dostać się do miasta.
Spytaliśmy kierowcę, czy jedzie do miasta i nas podrzuci. Niezbyt zadowolony, zgodził się. Pan elektronik, jak dowiedział się, co studiujemy chętniej rozmawiał, rozchmurzył się nieco. Zostawił nas na stacji autobusów. Podziękowaliśmy i poszliśmy spytać się o autobusy. Było około 8:20.
Spóźniliśmy się na ten autobus 5 minut -.- następny dopiero po 15. Pech, pech, pech. Pani w informacji niemiła, potwierdza się powoli co słyszałam, ze południowcy Pt są mniej sympatyczni niż ci z północy.
Zrezygnowani na maksa czekaliśmy na otwarcie maka - źródło internetu i jakiegoś jedzenia. W Mc w Portugalii zazwyczaj nie ma wi-fi, Tu było, ale za to nie było gniazdek do podładowania telefonów xD Potułaliśmy się po mieście do tej 15, szukając w międzyczasie blablacar, ale nic nie znaleźliśmy.