Po dotarciu do Tanger Med, oddalonego od Tanger o ponad 100 kilometrów, zagadał do nas Hiszpan, który podróżował z 3 dziewczynami. Powiedział, że możemy razem poszukać grand taxi do Tangeru i stamtąd próbować coś dalej. Taksówkarze o 3 w nocy wołają o dużo więcej, wydaje mi się, ża zawołali o 1000 dh za samochód, co było za dużo. Dodatkowo nie zgadzali się na wszystkich w aucie, musieibyśmy wziąć 2. Postanowili, że zostaną na tej stacji na noc, więc i my tak zrobiliśmy. Na rozpisce było napisane, że pociąg do Fes rusza o 7:10.
Zasnęliśmy więc za kilka godzin. Kasy biletowe czynne były od 7 dopiero, do tego koleś nic po angielsku nie umiał powiedzieć. Zrozumieliśmy jedynie, że nie akceptują euro. Kupiliśmy w pośpiechu po 20 euro na dinary. Zdążyliśmy na pociąg w ostatniej chwili, bo już trąbił jak wbiegaliśmy na peron. Pociągiem pojechaliśmy do Tanger, skąd była przesiadka na pociąg do Fezu.
Oczywiście zapomniałam kapelusza z pierwszego pociągu. Wyszłam na peron i sprawdziłam, że mam kilka minut na znalezienie zguby. Pierwszy pociąg chciał już odjeżdżać, ale szybko weszłam, zabrałam rzecz, przeprosiłam. Pan konduktor uśmiechnął się tylko.
Był to pociąg dla miejscowych, dość obskórny, ale przynajmniej jechał!
Cały odcinek z Tanger do Fezu kosztował nas okolo 140 dh.